Nowe możliwości przyniosło ukończenie Szkoły Morskiej przez pierwszych adeptów nawigacji, którym powstająca dopiero nasza gospodarka morska nie mogła zapewnić ani pracy, ani chleba. Młodzi ludzie z różnych stron Polski musieli więc albo kształcić się dodatkowo w innym zawodzie, albo szukać jakiegokolwiek zatrudnienia. Dwóch takich absolwentów Szkoły Morskiej: Ludwik Hermel i Wacław Michalski, znalazło się wtedy w Poznaniu. Związany od dawna z harcerstwem Ludwik Hermel studiował prawo i mając sporo wolnego czasu zaproponował Komendzie Chorągwi Poznańskiej współpracę na polu wychowania morskiego młodzieży.

 

Na Harcerską Drużynę Wilków Morskich wyznaczona została 17 Drużyna Harcerzy im. Jana Kilińskiego, złożona z chłopców pozaszkolnych, głównie terminujących w rzemiośle i handlu. Zawodowe kwalifikacje Hermla, jego energia i zapał organizacyjny przyniosły szybkie rezultaty. Już w kwietniu 1924 roku ukazał się numer harcerskiego miesięcznika "Czuj duch", poświęcony wyłącznie tematyce żeglarskiej. W numerze tym jeden z orędowników spraw morskiego wychowania, ówczesny szef kierownictwa Marynarki Wojennej, wiceadmirał Kazimierz Porębski, zamieścił gorący list do harcerzy, zachęcając ich, by stali się przyszłymi budowniczymi Polski na morzu. Związki Marynarki Wojennej z harcerstwem, zadzierzgnięte w owym czasie, były potem stale utrzymywane i rozwijane.

 

Najwcześniejsza harcerska praca żeglarska prowadzona była trochę po omacku. W jednej z drużyn poznańskich kurs żeglarski dla 10-12 letnich harcerzy rozpoczęto od nauki języka angielskiego. Nie potrzeba mówić, że chłopcy ci poszukiwali w harcerstwie wszystkiego, tylko nie kontynuacji szkoły. Mimo więc zapewnień organizatorów, że angielski jest każdemu żeglarzowi jak najbardziej potrzebny, kurs byłby spalił na panewce, gdyby za przykładem Ludwika Hermla nie zabrano się szybko do nauki robót bosmańskich i budowy kajaków.

 

Drużyna, którą zaopiekował się Ludwik Hermel, już na początku 1925 roku dorobiła się dwóch łodzi wiosłowo - żaglowych, nie licząc kajaków. Były to REKIN i POLIP o powierzchni żagli 10 m². Latem, dzięki życzliwemu stanowisku i pomocy Marynarki Wojennej, Hermel zorganizował na Polance Redłowskiej w Gdyni obóz szkoleniowy, na który harcerze przybyli a Poznania REKINEM i POLIPEM, żeglując od Torunia aż do Gdyni. Jednym z instruktorów skierowanych do harcerzy na Polankę Redłowską przez kontradmirała Unruga był późniejszy komandor Marynarki Wojennej Antoni Sobczyk. Na Polance Redłowskiej odbył się pierwszy harcerski obóz szkoleniowy 'żeglarski' z prawdziwego zdarzenia. Uzyskane na nim kwalifikacje i sprawności okazały się wysokie i wytrzymały późniejszą próbę morza.

 

Łódź, 02.09.2003, 16:44