Sobota, 1.04.2006
Ćwiczenia w obsłudze radia, za chwilę egzamin... Telefon - w słuchawce głos Tomali:
- Płyniesz!
- Wiem, że płynę - w niedzielę wieczorem wsiadam na Zawiasa...
- Płyniesz na Elanie - zwolniło się miejsce, pakuj się!
W kwietniu na Bałtyk, 33 stopowym jachtem? Jakiś żart...
Cz.1 Nitrogaz...
Niedziela, 2.04.2006 2:58
Pociąg powoli rusza... ledwie zdążyłem załadować plecak - ciekawe, czego nie zabrałem? W przedziale Darek pakuje wór na półkę... w Zgierzu wsiadają Ala, Tomala (skipper) i Kuba... w Gdańsku dołączy Wiktor - będziemy w komplecie.
Gdańsk, niedziela, 2.04.2006 9:20
Wiktor jest Wrocławia - miły facet. Szybka przesiadka do autobusu i niedługo jesteśmy w Górkach Zachodnich. Po kilku minutach pojawia się Marcin ze swoim Peugeot`em. Podwiezienie? Jakie podwiezienie? Pakować wory i jazda na piechotę - to nie wywczas, tylko żeglarstwo!
Dochodzimy do Mariny - z boku drogi widać spore oczko wodne... a raczej taflę lodu groźnie połyskującą w promieniach słońca. Chyba mnie pogięło!
Górki Zachodnie, niedziela, 2.04.2006 16:00
Ształowanie jachtu zakończone. Łódka nie jest taka zła, choć jaskółki na bagaże do wymiany. Pere, a właściwie już s/y Mojito POL-5088, to ELAN 33, zbudowany w 1987 roku dla jednej z chorwackich firm czarterowych. W 2005 roku został przewieziony na Bałtyk i właśnie wszedł w posiadanie Agencji Żeglarskiej SKAUT, pod której banderą spędzi sezon 2006. Wymaga przeglądu i doposażenia, stąd ten rejs w tak nietypowej porze - jacht musi szybko trafić do mariny w Szczecinie, aby wszystkie prace dało się skończyć na czas.
Miły bosman z mariny załatwia nam tankowanie wody (wodociągi zewnętrzne jeszcze zamarznięte) -przeciągamy kilka połączonych węży z hangaru remontowego i starujemy. Marcin z kei robi dokumentację zdjęciową nowego nabytku... Zataczamy kółka w basenie portowym, stawiamy i zrzucamy żagle. Po kilku minutach Marcin macha ręką - możemy płynąć. Do przejścia całe polskie wybrzeże z Gdańska do Szczecina - jeśli wiatr dopisze, uwiniemy się w 6 dni.
2.04.2006 18:00
Gdynia we mgle, Gdańsk też... w Sopocie widać jedynie najwyższe kominy. Idziemy na Hel. Wiatr 3-4, morze spokojne, brak fal... Próbujemy odpalić kuchenkę gazową (jest bez reduktora, który nawalił). Jako pierwszy włosy na rękach traci Tomala, podchodzę do depilacji jako drugi - efekt podobny.
- Panwac, biegiem za kosz rufowy, na "kąpielówkę", znajdź butlę i zakręć...
Tomala najwyraźniej nie wie, że PanWac może i kręci, ale nigdy nie zakręca!
Jak się nazywa pies PanWaca? Gazorek
A samochód PanWaca? Gazik
Co robi PanWac, gdy jedzie Gazikiem? Gazuje
A jak nie jedzie?
...też gazuje, bo Panwac zawsze gazuje...
2.04.2006 21:00
Obiadu nie będzie... Kolacja - kanapki, bez herbaty i innych ciepłych napojów... dla chętnych.
Nudno... idę spać.
3.04.2006 00:00
Wiatr 3 do 4. Przejmujemy z Darkiem wachtę. Zaczyna się mżawka. Dookoła światła kilku statków, ale w sumie spokojnie. Na chwilę przestaje padać...
Robię wpis, wychodzę na pokład i znów deszcz. Tak co godzinę. Dobrze, że prędkość dobra (5-6 węzłów), choć wiatr odkręca na południowo-zachodni. Kierunek wyznacza Stilo przed Łebą - wszystko O.K. Nudno...
Poniedziałek, 3.04.2006 4:00
Zdaję wachtę, zdejmuję sztormiak, sweter, kalosze... jacht wyraźnie przyspiesza i nagle kładzie się na prawą burtę... Z góry ryk Tomali:
- Panwac na górę!!!
Niespodziewany szkwał, czarna chmura i silny deszcz. Wiatr odkręcił o jakieś 90 stopni, wieje 6 (może lepiej). Jestem bez butów, w samych skarpetkach, bez sztormiaka i polaru... zwijamy genuę... na dół, ciepłe rzeczy i sztormiak na grzbiet... wszyscy na pokład - trzeba zarefować grota, bo Mojito kładzie się na burtę, szarpie... trudno ustać nie tylko na nogach, ale i na czterech łapach.
Mojito nie ma jeszcze life-lin (zostaną założone dopiero w Szczecinie) - wpinamy się, w co się da, luz fału, żagiel jedzie w dół, wybieramy nadęty dakron, przyciskamy do bomu... Ala poprawia kurs i znów jesteśmy w lini wiatru... Zakładamy refy, stawiamy resztkę grot-żagla, redukcja genuy na rolerze... szybki zwrot przez sztag i jakieś 400-500 metrów od nas przechodzi duży statek... mało co widać, deszcz utrudnia obserwację.
Wiatr południowo-zachodni z tendencją do zachodniego... wieje 6. Do Łeby jakaś godzina, może półtora... pod wiatr. Zwrot, idziemy w morze, czeka nas kilka godzin halsowania... Nudno, idę spać...
Chwileczkę, a to co za s...mród?! 
Całe wnętrze jachtu wypełnia ostry zapach nitro... Szukamy źródła i nagle jest - w kibelku znajdujemy przewróconą, otwartą puszkę z lakierem, którą ktoś mądry inaczej zostawił tam nie wiedzieć po co. Pozbycie się "miny" niewiele pomaga - w środku nie ma czym oddychać. Koszmar! Teraz wszystkim jest nudno... dosłownie i w przenośni.
3.04.2006 9:00
Wszyscy na pokład. Przez radio wywołujemy Bosmanat z mariny w Łebie. Jest zgoda na wejście za falochron. W głośniku słyszymy naradę, jak nas pokierować, bo w kanale portowym płycizny. Ile mamy zanurzenia? Jakieś 1,6 m?
- O.K. - słyszymy ciepły sznaps-baryton szypra z kutra, który wchodzi przed nami - idźcie za mną, najpierw przy zachodnim falochronie, a potem środkiem, tam jest głębiej.
W Marinie Bosman Edward Biliński wychodzi na nabrzeże, sam wskazuje drogę między mieliznami, odbiera cumy...
Prysznice? Co tam prysznice - cały port jest jak z bajki. Piękna przystań, czyste, nowiutkie sanitariaty i prysznice z ciepłą wodą w pięknych murowanych budynkach, restauracja... internet? Nie ma sprawy - można skorzystać z komputera księgowej; w sezonie będzie w specjalnym pomieszczeniu dla turystów, ogólnie dostępny...
Ile płacimy? NIC - jesteśmy pierwszym jachtem, który w tym sezonie odważył się wyjść na morze i zechciał zawitać do portu w Łebie - postój gratis!
Serdeczne podziękowania, Panie Bosmanie, dla Pana i całej załogi portu - to wspaniała marina, piękna okolica... co więcej pisać?!
3.04.2006 12:00
Śniadanie. Parówki na gorąco, palce lizać... GDZIE JEST KECZUP?!!!!! Kto go ształował, DO JASNEJ...?!!!!!!
Zobacz całość relacji:
Strona 1: Lodołamanie...
Strona 2: Śnieżny szkwał...
Strona 3: Falowanie i spadanie