Zadał druh dość nurtujące pytanie.. Odpowiadając na nie nie zamierzam ściemniać. W naszej chorągwi sytuacja wygląda tak, że: pilot chorągwi jest (choć w praktyce, wielu ludzi, których o niego pytałam nie wiedzą jak się nazywa, ani kim właściwie jest i czy kiedykolwiek w życiu go widzieli). Są w chorągwi jakieś środowiska (jest ich bliżej nieokreślona ilość). Środowiska upadają, bo brak wsparcia z góry bądź też tworzą się nie licząc na wsparcie. Czy coś więcej potrzebuję mówić? :)
Hmm, w naszej chorągwi Pilot jest, chyba ma w miarę dobre pojęcie o liczbie drużyn... chyba zna część drużynowych, a część kadry wodnej chorągwi ma pojęcie, że taki ktoś jest i że wygląda (mniejsza, jak).
U nas Pilot wybierany jest przez drużynowych. Organizuje wspólne akcje. Co miesiąc spotykamy się na naradzie. Organizuje kursy. Wspomaga pracę słabych środowisk. Zna wszystkie drużyny. Bywa na stanicach. koordynuje wspólne przedsięwzięcia. Ale my jesteśmy z tej dziwnej- Ślaskiej chorągwi.
No widzisz, Cypisku. ;) A w kwestii pilota mojej chorągwi już bardziej serio:
- Pilot wybierany jest przez drużynowych i... innych funkcyjnych określonych w opisie sejmiku, - stara się organizować przedsięwzięcia na poziomie chorągwianym, ale... niekoniecznie "wspólne" - bardziej "duże", zarówno w zakresie działań drużyn specjalności wodnej, jak i w sferze popularyzacji "wody" oraz organizacji "akcji' dla wybrańców, tyle, że wymagających potencjału, jaki trudno zgromadzić w drużynach i hufcach, - dyżury comiesięczne, to podstawa, - kursy dostosowane do oczekiwań, - wspomaganie słabych środowisk, to oczywistość... dla pilota i jego zespołu. Niestety, nie dla drugiej strony (mam nadzieję, tymczasowo), więc bywa, że chęć skorzystania z pomocy pojawia się, gdy już nie ma komu pomóc, - stara się znac wszystkie drużyny. No to ma ich wykaz - aktualny, sprawdził. Zna ocene pracy drużyn dokonaną przez nie same (z wyjątkiem nielicznych uparciuchów) oraz ocenę Retmanów... bo wprowadził system mian i go egzekwuje, - ale jak wyżej, niekoniecznie zna wszystkich drużynowych. W sumie pracuje z kadrami w organizacji z dobrowolna przynależnością, więc wystarczy znajomość Retmanów, gdy drużynowi... nie chca się znac ;), - zna bazy wodne, - poza działalnością wewnętrzną wspiera lub inspiruje działania ogólnopolskie, wewnątrz ZHP i poza nim, - czynnie współdziała na poziomie wyższym - centralnym. Nie tylko gada, ale też tam coś robi - jakiś serwis, jakies plany...
Ale to środek Europy, więc pozanormatywny twór, poza tym gość z innej epoki, żeby nie rzec z księżyca.
Leon, Waszego pilota miałam okazję spotkać w Czechach w 2009 roku. Miły człowiek, i nie da się wyczuć tej dziwności, o której mówisz ;) Wszyscy inni, kaźdy równy ^^.
Piotrze, chciałabym, żeby i u nas to tak działało, ale w jakiś magiczny sposób nie działa... Kurczę... Może to wynika z braku czasu takiej osoby będącej gdzieś wysoko? Nie wiem...
Obawiam się, że to nie takie proste. Stworzony kilkadziesiąt lat temu system pozwala nam działać w ten sposób. Osoba pilota jest ważna, ale nie najważniejsza. Mieliśmy różnych pilotów. Byli wielcy, którzy wytyczyli drogę jaką powinniśmy podążać. Byli tacy, którzy wszystko rozpieprzyli. Podstawą wszystkiego są mocne drużyny, które realizują cały ciąg wychowawczy zapewniając dostęp do sprzętu i dbając o prawidłowe działanie załogowych. Szczepy, związki drużyn, kluby i inne twory nie wiążą ze sobą ludzi, aż takim stopniu, gdyż w każdej chwili drużyna może odejść, zabierając ze sobą część dorobku środowiska. Wiem, wiem zaraz powiecie że dla nas stanice i łódki są najważniejsze, ale sami wiecie ile takich zbuntowanych drużyn przepadło razem z ludźmi i sprzętem ale ludzie przychodzą i odchodzą, a sprzęt pozostaje. Bardzo ważne jest też utożsamianie się wszystkich drużyn ze środowiskiem wodnym. Wspólne imprezy (minimum 2 w roku), kształcenie młodych kadr, które podczas kursów poznają ludzi i nie wyobrażają sobie działania nie kontaktując się z innymi. No i najważniejsze pilot u nas nie jest naszym zwierzchnikiem. Nie rozkazuje, nie przymusza. Jest od pomocy. Każde nawet najmocniejsze środowisko potrzebuje współpracy z innymi. Teoretycznie nasze HDŻ są w stanie przeprowadzić samodzielnie kurs drużynowych, organizatorów spływów czy sterników jachtowych, ale trzeba mieć też odpowiednią ilość kursantów. Poza tym wymiana zwyczajów i doświadczeń ludzi z różnych środowisk jest dobrą stroną takich przedsięwzięć. Po prostu jesteśmy świadomi, że współdziałanie z innymi drużynami przynosi nam same korzyści. Jesteśmy w stanie działać zupełnie samodzielnie, ale nikomu się to nie opłaca. Pilot ma tylko nie wpieprzać się. Wyszukiwać słabsze środowiska i delikatnie przy pomocy tych mocniejszych stymulować je do rozwoju stwarzając warunki do współpracy. Ma być kreatywny i życzliwy, tak by każdy chciał (nie musiał) z nim działać.
Zgadzam się i masz rację, Leonie, jednak czasem bywa tak, że Ci ludzie wyżej są mianowani po to,aby nie móc powiedzieć, że ich nie ma. W śląskiej wiecie ile jest dokładnie środowisk, w mojej chorągwi nie do końca to wiadomo. Wiadomo, że coś "jest tam i tam, a nie ma tego już w miejscowości X". Sądzę, że nasz pilot dobrze ogarnia sprawy związane z drużynami w swoim hufcu, jednak chorągiew liczy ciut więcej środowisk.. Jeśli byłaby opcja spotkania środowisk z całej chorągwi - też nie wiadomo czy wypali, bo nie wiemy ile nas tak naprawdę jest i gdzie to wszystko znikło, gdzie jest, a gdzie dopiero się rodzi. Dotarcie z informacją w wiele miejsc czasem jest trudne, choć może warto się tego trudu podjąć i pomóc w uporządkowaniu mojej chorągwi? U nas to co dodatkowo kuleje to wszelkie przeszkolenie kadr wodnych - i nie mówię tylko o samym szkoleniu wodnym.. Ze względu na zmiany w cyklu edukacji i konieczność wyjazdu ze swych rodzinnych miast na studia rzadko kiedy drużynowi mają więcej niż 18 lat, a następni zostają drużynowymi w wieku lat 16, często bez potrzebnej im wiedzy - co z tego, że ukończą kurs jak nie mają dobrego przykładu z poprzedniego druźynowego i się wszystko zapętla i powstają byty jak zbiórki o sprawnościach (zamiast zdobywanie samych sprawności)... Moźe niedługo uczestnicy na zbiórce będą pisać jej konspekt? Jednak nie jest to problem tylko naszej specjalności, ale... całego Związku (jakby mało dostrzegalny w np. Wawie, gdzie zjeżdżają się instruktorzy z całej Polski). Rzadko, który drużynowy jest rozgarnięty, ludzie nie wiedzą z czym to się je...To trzeba szybko zmienić. Tylko zebranie ludzi w jednym miejscu, zebranie ich potrzeb i wyciągnięcie ręki z góry może pomóc, bo oddolnie można kombinować, ale rzadko które środowisko ma świętną kadrę, która własnoręcznie "zmajstruje" jakiś kurs, a nawet jeśli taka kadra jest, to jest jej za mało...
Jak by co, to od lat mamy na te wszystkie bolączki lekarstwo. Wszyscy się z nas śmieją, bo my tacy inni jesteśmy. Gdy już do tego dojrzejecie polecamy Wam nasze rozwiązania. Trzeba tylko skontaktować się ze śląskim pilotem.
Jejku, jejku, jaka dyskusja :) Aż się uśmiechnęłam pomimo tego wszystkiego, co napisałam wyżej :). Cóż, trzeba mieć nadzieję - i coś jeszcze robić, a jak się dalej wszystko potoczy to zobaczymy. Na razie wiem, że większość drużyn mazowieckich to drużyny jednak wielopoziomowe - nie wiadomo ilu tam jest wędrowników, a wędrownicy potrzebni(!)
Nie wiem, na ile to pomoże, ale pozwoliłem sobie sprawdzić, co sieć niesie i uzupełnić trochę maili na liście KHDWiŻ (dostępne w menu) - przynajmniej możecie ich nieco ponękać. :P