|
Czy robić samodzielny obóz drużyny?
Całoroczna praca drużyny powinna być podsumowywana latem na akcjach, w których, w miarę możliwości, uczestniczą wszyscy harcerze. Jest to czas "zgrywania się" zespołu, który jako drużyna harcerska powinien dobrze funkcjonować, jak przysłowiowy "szwajcarski zegarek". Gdy przychodzi czas wakacji, drużynowy, czy drużynowa staje przed bardzo ważnym zagadnieniem. Jak rozwiązać kwestię Akcji Letniej. Teoretycznie najprostszym rozwiązaniem jest wyjechanie na już zorganizowany obóz przez inną jednostkę - Komendę Chorągwi czy Hufca. Nie musimy się martwić wtedy prawie o nic. No może poza wpłaceniem na czas pieniążków. Drużyna zaś jedzie na dobrze przygotowaną placówkę z doświadczoną kadrą i sprzętem. Czegoż chcieć więcej? Wydawać by się mogło że niczego... lecz! Czy istnieje jeszcze lepsze rozwiązanie? Co Drużyna zyskuje organizując własną akcję?
Plusów jest równie wiele jak minusów:
Zalety | Wady | warunki do samorozwoju: Drużyna sama wybiera tryb pracy oraz decyduje jaki program chce realizować | Trudności związane z zatwierdzeniem obozu: wymagana liczba kadry wychowawczej, kadry szkoleniowej, wymagania kuratorium, sandepidu. | Członkowie drużyny zyskują olbrzymią wiedzę przy organizacji tego typu placówek | Małe doświadczenie drużyny w organizacji obozów. | Kadra obozu rekrutująca się z członków drużyny. | Trudności związane z konserwacją i zorganizowaniem sprzętu na obóz. | W trakcie trwania obozu, kadra zdobywa cenne doświadczenie. | Trudności ze znalezienie odpowiedniego miejsca. | Kadra zostaje przeszkolona w zakresie zasad bhp i profilaktyki wypadków. | | Organizacja własnej akcji letniej uczy gospodarności i wychowania ekonomicznego: poznanie zasad sponosoringu, praca zarobkowa. | | Poprzez planowanie zakupów, zwiększanie stanu majątkowego drużyny | | Zgromadzenie (posiadanie) własnego sprzętu obozowego, żeglarskiego. | | Podczas obozu harcerze zdobędą praktyczne umiejętności: m. in. w pionierce obozowej. | | Podczas obozu drużyny harcerze są w stanie zbudować więzy przyjaźni oraz zaufania, nie zawsze możliwe do zawiązania w trakcie roku, ze względu na niedostateczną ilość czasu | | Tworzenie nowych tradycji. | |
Podsumowując: Należy pamiętać że obóz jest podsumowaniem całego roku! Jest najważniejszą akcją drużyny. Gdy całoroczna praca, kształcenie, szkolenie poparte będzie udanym obozem, drużyna będzie silna i zgrana.
O ile w przypadku gdy jedziemy na przygotowaną akcję zyskują tylko uczestnicy, to w przypadku własnego obozu drużyna zyskuje: sprzęt kwatermistrzowski, sprzęt żeglarski (o ile "flota" była budowana lub kupowana) oraz środki finansowe -przeważnie coś zostaje
Naturalnie jest nad czym dyskutować, więc liczę na ciekawe i inteligentne komentarze.
Łukasz Nazarko Drużynowy 9 BDH
Komentarze są własnością ich autorów. Twórcy serwisu nie ponoszą odpowiedzialności za ich treść.
Autor |
Wątek |
orguncja |
Wysłano: 27.02.2004, 17:45 Uaktualniono: 27.02.2004, 17:45 |
Szara myszka
Dołączył: 19.09.2003
Skąd:
Liczba wpisów: 11
|
 Re: Czy robić samodzielny obóz drużyny?
Rozwiazaniem jeszcze blizej idealu moze przeciez byc wspolny wyjazd kilku druzyn wodnackich! najlepiej oczywiscie, gdy jada np 2, 3 druzyny, ktore mialy juz wczesniej kontakt...
Wspolny kambuz, port, czy punkty sanitarne bardzo ulatwiaja organizacje, prz czym kazda z druzyn moze wiesc niemal calkiem oddzielny zywot:) no i trzem druzynowym latwiej zalatwic jest formalnosci, niz jednej osobie. fakt- zawsze musi byc ktos, kto kieruje caloscia, la eprzy sprawnej ekipie organizacja nie powinna nastreczac niemozebnie wiele problemow...
Co do kwestii wyjazdow pojedynczych druzyn, to wydaje mi sie, ze zdaje to egzamian, al ena krotsze wyjazdy, niz oboz- ot, biwacz, czy cos w ten desen. wtedy druzynas moze sie jednoczyc. gdy wyjezdzamy grupa 30 czy nawet 4 0osobowa na 3 tygodnie w kompletna pustke a)amykamy sie na inne grupy b) narastaja miedzy nami spory , ktore trudno zalagodzic, zyjac 24h/dobe razem...
A poza tym w wiekszej grupie jest po prostu zabawniej (i oczywiscie latwiej skompletowac sprzet obozowy czy zeglarski)
|
|
|
|
Autor |
Wątek |
Lukasz |
Wysłano: 27.02.2004, 21:02 Uaktualniono: 27.02.2004, 21:02 |
Lejwoda
Dołączył: 27.11.2003
Skąd:
Liczba wpisów: 139
|
 oboz!
a jeszcze lepiej gdy drużyna jest męska i jedzie z żeńską ! problem ocieplania śpiworkós odpada:-> zawsze łatwiej z organizacją:)
|
|
|
|
|
Autor |
Wątek |
Peshoo |
Wysłano: 27.02.2004, 22:35 Uaktualniono: 27.02.2004, 22:35 |
Szara myszka
Dołączył: 21.01.2004
Skąd:
Liczba wpisów: 10
|
 Re: Czy robić samodzielny obóz drużyny?
Tak, Olguś, rację masz, ale doświadczenie twoje jest wynikiem przyzwyczajeń do specyfika naszego Ośrodka. Wiedz jednak, że kiedyś było inaczej. Niegdyś drużyny organizowały samodzielne obozy, bo miały odpowiednich ludzi, sprzęt i możliwości. Później się okazało, że jak się organizuje obóz w dwie drużyny to jest trochę taniej, można część funkcji obozowych 'przerzucić' na drugą drużynę, o i jest fajniej, bo jest więcej osób. Aż w końcu przyszły takie czasy, że się wszyscy przyzwyczaili do jechania w dwie drużyny i zatraciły samodzielność w tym względzie (obecnie tylko jedna drużyna jest w stanie samodzielnie zorganizować obóz), dlatego teraz jeździmy w 3 drużyny.
Co do organizacji obozów w ogóle (trochę o tym wiem od kuchni ;) :
- konserwacja własnego sprzętu nie jest wadą: jest narzędziem wychowawczym, które unaocznia powiedzenie 'jak sobie pościelisz, tak się wyśpisz' :>
- znalezienie miejsca nie jest problemem, jeśli się zabrać do tego odpowiednio wcześnie (grudzień) i obdzwoni odpowiednią ilość nadleśnictw i pośle glejty z dużą ilością pieczątek ;)
- nie wyobrażam sobie narzucania trybu pracy czy programu z 'zewnątrz', jeśli nie byłoby w nim ujętych realnych potrzeb drużyny
- zgadzam się brakami w kadrze: czasami bukuj jednego czy dwóch przewoników/wychowawców i trzeba szukać po znajomości... a czasami brakuje lekarza, a to już jest duży problem!
- sanepid czasem bywa zły, ale jak jest porządek w obozie to naloty sanepidu mogą być nawet przyjemne (bo nas chwalą :D)
Poza tym mi, który, zdaje się, mało świata widział, zawsze się wydawało, że to oczywiste, że funkcje pełnione w drużynie 'tłumaczą' się na obozowe, i tak:
drużynowy=komendant
KWH=oboźny
KWŻ=KWŻ i bosman portu
skarbnik=kwatermistrz
reszta kadry (jeśli są ;)=instruktorzy programowi
I nigdy nie jest tak, że jedna i tylko jedna osoba zajmuje się papierkami od początku do końca - ktoś zawsze biega przed obozem po hufcach, chorągwich i innych aż się spoci i w końcu go zatwierdzi, ale potem jeszcze trzeba dziergać robaczki podczas i po i złożyćraport poobozowy, a to robią już inne osoby, więc się to jakoś rozkłada.
A tak co do liczebności obozów: samemu to rzeczywiście głupio jechać, choć ciekawie( byleby nie za długo), z jedną (jeszcze) drużyną najfajniej, z dwoma ujdzie, ale w życiu nie dam się zapakować na obóz dla 200 osób! Co za dużo onie zdrowo!
Pozdrawiam
|
|
|
|
|
Autor |
Wątek |
dorota |
Wysłano: 28.02.2004, 7:47 Uaktualniono: 28.02.2004, 7:47 |
Szara myszka
Dołączył: 04.12.2003
Skąd:
Liczba wpisów: 7
|
 Re: oboz!
czyżbyś jakas sugerowal?? :>
|
|
|
|
|
Autor |
Wątek |
orguncja |
Wysłano: 16.03.2004, 15:14 Uaktualniono: 16.03.2004, 15:14 |
Szara myszka
Dołączył: 19.09.2003
Skąd:
Liczba wpisów: 11
|
 Re: oboz!
hmmm do rozwiazania tego typu problemow polecam druzyny mieszane tak jak np moja;)
|
|
|
|
|
Autor |
Wątek |
Peshoo |
Wysłano: 27.02.2004, 22:40 Uaktualniono: 27.02.2004, 22:40 |
Szara myszka
Dołączył: 21.01.2004
Skąd:
Liczba wpisów: 10
|
 Re: Samemu czy z hufcem? A może rejs?
rejs albo spływ:) z czym druhna orguncja bedzie, zdaje się, miała do czynienia w przyszłości :)
|
|
|
|
Autor |
Wątek |
wroobel |
Wysłano: 27.02.2004, 22:27 Uaktualniono: 27.02.2004, 22:27 |
Webmaster
Dołączył: 11.02.2003
Skąd: Łódź
Liczba wpisów: 239
|
 Samemu czy z hufcem? A może rejs?
Nie wiem jak to wygląda w Twoim hufcu, ale wyjazd drużyny na obóz zorganizowany przez hufiec wcale nie oznacza tego, że drużynowy ma wolne "i nie musi się martwić prawie o nic". U nas drużyna jadąc na zgrupowanie w bazie hufca ma zagwarantowane jedynie  nocleg, żarcie i opiekę medyczną... no a nad wodą ratownika WOPR na kąpielisku i bosmana na kei... czasem jeszcze łódki przy kei (ale nie zawsze), natomiast sterników już musi mieć swoich. Na pewno udział w zgrupowaniu nie zwalnia kadry drużyny z przygotowania WŁASNEGO PROGRAMU i ORGANIZACJI ZAJĘĆ na obozie, gry, ogniska, zwiady...itd. A komendanta zgrupowania, czy szefa bazy to nie interesuje... harcerze robią co chcą - to znaczy co CHCE ICH DRUŻYNOWY... No trochę interesuje w kwestii bezpieczeństwa i przepisów, oraz np. przygotowania prowiantu na wędrówkę, czy wyjście "na chatki". Tak samo ma się sprawa z pionierką - chyba nie powiesz mi, że na obozie "hufca" kwatermistrz buduje Wam totemy, czy bramę obozową? U nas kwatermistrz jedynie załatwia z leśniczym zgodę na wycinkę drzewek... a ewentualnie przy jej braku dowozem drewna z innych rejonów lasu. A resztę robią harcerze według własnego projektu, pod opieką drużynowego oczywiście. Podsumowując wyjazd drużyną na obóz hufca - nie zwalnia drużynowego z odpowiedzialności za jej prace. Udział w zgrupowaniu nie ogranicza czasu na "budowanie więzów przyjaźni". Ani komendant zgrupowania, ani drużyny "stojące" po sąsiedzku nie przeszkadzają (przyjemniej nie powinny) w tworzeniu "własnych tradycji". A sprawy kwatermistrzowskie, księgowe, kuratoryjne, sanepidowe...itd. na pewno wygodniej jak załatwia wspólna komenda zgrupowania dla kilku drużyn. Dlatego w przypadku DRUŻYNY WODNEJ WĘDROWNICZEJ ja bym postawił inne pytanie CZY NA OBÓZ, CZY NA REJS? Czy na stacjonarny obóz żeglarski organizowany oczywiście w bazie hufca (swojego czy zaprzyjaźnionego), czy na żeglarski obóz wędrowny czyli rejs... ale to są zupełnie inne już argumenty za inne przeciw  Według mnie - WĘDROWNICY MUSZĄ WĘDROWAĆ! Więc jak dla mnie naturalną formą pracy jest REJS! Wiadomo... że kiedyś trzeba się "pokręcić przy jednej kei", żeby jakieś patenty harcerze mogli porobić... że kiedyś trzeba posiedzieć w jednym miejscu trochę by jakieś zdobnictwo obozowe - totemy i inne potrenować... jedno i drugie można co prawda można na biwakach Więc już idąc najbardziej na kompromis to radzę wędrownikom (i harcerzom starszym w zasadzie też), co najmniej, na przemian co dwa lata - RAZ REJS - RAZ OBÓZ! Kończę, bo komentarz mi wyszedł dłuższy od artykułu 
|
|
|
Autor |
Wątek |
dziecinka |
Wysłano: 27.02.2004, 23:32 Uaktualniono: 27.02.2004, 23:32 |
Szara myszka
Dołączył: 03.10.2003
Skąd: Łódź
Liczba wpisów: 10
|
 ja i moje małe "ale"...
Tak, pewnie bede sie powtarzac,ale
1)wedlug mnie oboz jednej druzyny ... hm... mam wątpliwości... jesli to taka druzyna o ktorej slyszalam ze funkcjonuje na śląsku i liczy 150 osob.. to ok... od razu jade! ale jesli ma to byc oboz druzyny takiej nazwijmy ja "przecietnej" to nie ma sie co oszukiwac... ze siedzac w lesie w kilkanascie osob stwarza sie atmosfera niczym z "big brothera" .. podzial na grupy i codzienna rywalizacja...
2) co do kwesti organizacyjnych- łatwiej wziasc udzial w obozie wiekszego zgrupowania- nie ma sie co oszukiwac-instruktorom wyzszej rangi organizujacym obozy co roku łatwiej cos zalatwic niz nam... sanepid,ksiegowosc itp... a tak jak to juz Pilot napisal - druzynowy tak czy tak zajmuje sie swoim podobozem ,poza tym tworzac wlasne tradycje i integrujac druzyne nikt nie powiedzial ze mamy sie izolowac od innych srodowisk.. wiec ja jestem za zgrupowaniami:)
... tak i wydawaloby sie ze juz koncze ale ..ale ja zawsze mam jakies "ale" ;) ..jakoze w mojej malej duszyczce ktos keidys zaszczepil milosc do zeglarstwa... to oczywiscie nie moge tej kwesti pominac... pewnie ktos sie zastanawia nad moimi wczesniejszymi slowami dotyczacymi atmosfery wytwarzajacej sie w malej grupce... i tu ciekawostka... otoz rejs to zupelnie cos innego... tu nie ma rywalizacji... tylko jak to w legendach morksich pisza.. jest wspolna walka o przetrwanie... wiem brzmi groznie ale taka jest prawda- kazdy jest za cos odpowiedzialny i zeby lodka plynela tak jak chcemy to musimy sie zgrac... to uczy dyscypliny,integruje... i daje swietna zabawe i niezapomniane wspomnienia... do tego latwiejsza organizacja... sanepid chyba nie bedzie ganiac łódki na srodku morza:)... i w ogole.. jakos tak fajnie... wiec... jesli ktos sie boi wody(mimo granatowego munduru:P )..to oboz stacjonarny ale... w duuuzoooo ludzi... a jesli ktos jest odwazny,chcce sie swietnie bawic i marzy o stworzeniu z druzyny paczki ludzi ktorzy moga na sobie polegac... to "przygotowac cume do oddania... ".... i plyniemy po horyzont....
|
|
|
|
Autor |
Wątek |
Peshoo |
Wysłano: 01.03.2004, 12:14 Uaktualniono: 01.03.2004, 12:14 |
Szara myszka
Dołączył: 21.01.2004
Skąd:
Liczba wpisów: 10
|
 Re: ja i moje małe "ale"...
Dlaczego ty się tak boisz małych obozów? Przecież można zawsze mżna pojechać w dwie drużyny (1chłopięca, 1 dziewczęca) i wtedy nie powstają żadne napięcia. Że ciągle te same twarze?... To chyba fajnie, że możesz siedzieć przez 3 tygodnie w lesie z ludźmi, których lubisz i których towarzystwo sobie cenisz. A jeśli nie podoba ci się drużyna, to co ty masz za drużynę?? Jak ci nie odpowiada to może zmień. Rywalizacja wacht? Przecież to jest jeden z głównych motorów rozwoju! To jest dopiero ubaw jak wachty zmagają o:
- złotą patelnię za najlepsze prowadzeni kambuza
- o złoty gwóźdź za najlepsze prycze i pionierki
- albo kto pełni lepiej wachty, kto wygra obozowe regaty itp., itd., i co tam która drużyna ma jeszcze.
Duże zgrupowania część z tych rzeczy uniemożliwiają. I wśród 150 osób stajesz się anonimowy - to chyba nie jest fajne, że znasz 150 ludzi z widzenia, ale znasz w sensie bliższym 20% z tego? Co kto lubi...
I piszesz: 'co do kwesti organizacyjnych- łatwiej wziasc udzial w obozie wiekszego zgrupowania'.
Łatwiej, no fajnie, należy sobie umilać życie, ALE ton twojej wypowiedzi sugeruje chęć podążania po najmniejszej linii oporu. Jestem zdania, że drużyny powinny dążyć do samodzielności. Jeśli 30-osobowa drużyna jest w stanie zorganizować sobie obóz (najlepiej w jakimś fanym odludnym miejscu) to taka drużyna naprawdę dużo może!
I skąd to porównanie do jakiś tfu! big-brotherów?? Nie przyszło ci traktować obozu jako odldną osadę? Oderwaną od świata, rzeczywistości, gdzie chłopcy stają się mężczyznami? Wtedy dopiero obozy tematyczne, czy choćby dni tematycz mają sens: rycerze, Indianie, jaskiniowcy, odkrywcy i setki innych. Tutaj też, jak i na rejsie, wszyscy są zdani na samych siebie, tez muszą przetrwać. A jak ktoś wybitnie nie chce współpracować to się go posyła do domu.
Co do sanepidu: powtarzam - jak masz pożądek w obozie, nie masz się czego bać!
Inną parą kaloszy są fanaberie sanepidu w postaci beczek na wodę pitną z kwasiaka, ale to już osobna para kaloszy :)
|
|
|
|
|
Autor |
Wątek |
Lukasz |
Wysłano: 02.03.2004, 15:54 Uaktualniono: 02.03.2004, 15:54 |
Lejwoda
Dołączył: 27.11.2003
Skąd:
Liczba wpisów: 139
|
 Re: ja i moje małe "ale"...
Peshoo napisał: "Jestem zdania, że drużyny powinny dążyć do samodzielności. Jeśli 30-osobowa drużyna jest w stanie zorganizować sobie obóz (najlepiej w jakimś fanym odludnym miejscu) to taka drużyna naprawdę dużo może!"
No nie wypada nie zgodzic sie z tym zdaniem! W harcerstwie, a tym bardziej w wodniactwie chodzi o bycie niezależnym. Należy gromadzic swoje doswiadczenia oraz starac sie stwarzac nowe tradycje i zwyczaje. Oboz druzyny jest do tego okazją,
Obozowi, mowimy głośne : "TAK!":) Pozdrawiam
|
|
|
|
|
Autor |
Wątek |
wroobel |
Wysłano: 02.03.2004, 20:49 Uaktualniono: 02.03.2004, 20:49 |
Webmaster
Dołączył: 11.02.2003
Skąd: Łódź
Liczba wpisów: 239
|
 Re: ja i moje małe "ale"...
Łukasz napisał: W harcerstwie, a tym bardziej w wodniactwie chodzi o bycie niezależnym. ...oj! ostrożnie bo od niezależności za wszelką cene, już tylko krok do "ruchów separatystycznych" które są chorobą i patologią, na którą neka wiele harcerskich środowisk. A przypadłość ta się objawia podziałem na dobrych - MY z drużyny i złych - ONI z hufca! Jabym raczej powiedział, że mamy naszych harcerzy uczyć samodzielności i odpowiedzialności zjednej strony. Z drugiej zaś współżycia w grupie i aktywności 'obywatelskiej', a tego się nie da osiągnąć przez negacjie potrzeby stowarzyszania się i dziłania w większym związku. Więc - 'niezależność' - tak, ale jako świadoma droga ku samodzielności, a nie cel sam w sobie
|
|
|
|
|
Autor |
Wątek |
Peshoo |
Wysłano: 03.03.2004, 15:18 Uaktualniono: 03.03.2004, 15:18 |
Szara myszka
Dołączył: 21.01.2004
Skąd:
Liczba wpisów: 10
|
 Re: ja i moje małe "ale"...
Tak! Ej no, nie róbcie ze mnie faszysty! Chodziło mi tylko o to, że mniejsze obozy (w/g mnie) dają większe możliwości z racji, że stawiają większe wymagania. I że obóz na 200 osób jest sieczką logistyczno-kwatermistrzowską (przy 80 zaczynam się pocić). Poza tym, jedną z najfajniejszych rzeczy na obozie to to, że wszystko buduje się samemu, i gdybym trafil do bazy gdzie trzeba się myć pod natryskami , a nie gołym niebem na brzegu jeziorka , gdzie kambuz murowany, a nie z żerdzi i plandek, gdzie deski klozeowe, a nie okorowana belka, nie czułbym się szczęśliwy :(
|
|
|
|
|
Autor |
Wątek |
Lukasz |
Wysłano: 03.03.2004, 22:07 Uaktualniono: 03.03.2004, 22:07 |
Lejwoda
Dołączył: 27.11.2003
Skąd:
Liczba wpisów: 139
|
 Re: ja i moje małe "ale"...
ale ci z hufca naprawdę są źli:>
|
|
|
|
|
Autor |
Wątek |
dziecinka |
Wysłano: 02.08.2004, 19:50 Uaktualniono: 02.08.2004, 19:50 |
Szara myszka
Dołączył: 03.10.2003
Skąd: Łódź
Liczba wpisów: 10
|
 Re: ja i moje małe "ale"...kolejne "ale" :)
Obóz jednej drużyny rzecz oczywiście fajna jeśli mówimy o drużynie gdzie jest kilkadziesiat osob;) ... ale wydaje mi sie ze na oboz jedzie sie nie tylko po to zeby chłopcy stali sie mężczyznami (pytanie co w lesie dodaje kobiecości dziewczynom?! )... ale chyba też po to żeby kogoś poznać i myśle ze nawet jak jest zgrupowanie gdzie jest 150 osób to nie trzeba znać wszystkich tylko z widzenia wystarczy chcieć ich poznać a nawet jesli zna sie tylko 20% to jest to zawsze o 20% wiecej niz na obozie jednej druzyny! co do mojego "chodzenia po najmniejszej lini oporu" - moze tak to odebrales ale z drugiej strony jesli są osoby w zgrupowaniu odpowiedzialne za baniaki na wode, papierkową robote i zaopatrzenie to drużynowy zamiast liczyc ile wydał na obiad może zająć się uczestnikami obozu... bo chyba o to na obozie chodzi zeby czas poswiecic harcerzom a nie biurokracji...
|
|
|
|
|
Autor |
Wątek |
panwac |
Wysłano: 27.03.2006, 18:29 Uaktualniono: 27.03.2006, 18:29 |
Webmaster
Dołączył: 01.09.2003
Skąd: Łódź
Liczba wpisów: 849
|
 Re: ja i moje małe "ale"...kolejne "ale" :)
Mimo, że drużyna z której wyszedłem lubiła podejmować się ambitnych działań, to jednak nie zapominaliśmy o umiarze. Czasy były inne, przepisy też (te 20 lat temu zrobienie obozu w lesie było nieco łatwiejsze), jednak nie zdecydowaliśmy się na samodzielny stacjonarny obóz wodniacki. Po prostu to się nie kalkulowało - energia potrzebna na zapewnienie logistyki takiego obozu nie przełożyła by się na efekty. Dlatego samodzielnie organizowaliśmy zimowiska i obozy wędrowne (najbardziej ambitny, to 4 tygodnie na pojezierzu Iławskim i Olsztyńskim: start w bazie w Perkozie + skorzystanie z aktualnie prowadzonych zajęć, potem wędrówka przez ok. 11 dni - część razem, kilka dni wachtami, spotkanie w bazie hufca w Wenecji, a potem 2 tygodnie rejsu Ruda Woda - Jeziorak (do Iławy) - Ruda Woda), natomiast na obozy "stacjonarne" jechaliśmy do baz w Strużnicy i Wenecji (w tej ostatniej na 4-tygodniowe szkolenia żeglarskie, połączone z egzaminami na stopnie). Jeden raz zdarzył się stacjonarny obóz nad Wigrami (2 tygodnie), ale... był zarejestrowany jako wędrowny. Ot, dało się wynająć kawałek brzegu jeziora w odległych krzokach na terenie opustoszałego ośrodka wypoczynkowego (cały brzeg był zabudowany, a na biwakowanie w dostępnych kawałkach lasu nie zgadzało się nadleśnictwo). Warunki, jakie musi spełnić baza obozowa (placówka wypoczynku) są dość wymagające - angażowanie energii w spełnienie wymogów formalnych dla typowej kilkunastoosobowej drużyny wydaje się być marnotrawstwem - lepiej poświęcić ją programowi i aktywności specjalnościowej.  Pozdrawiam phm. Piotr Nowacki
|
|
|
|
|