Temat faktycznie ciekawy, bo trudno przewidzieć rozwój wypadków. Po pierwsze, przez całe lata osobami uprawnionymi (ustawą i ministerialnym rozporządzeniem) i przygotowywanymi do prowadzenia szkoleń żeglarskich i motorowodnych byli instruktorzy polskich związków sportowych. Instruktorzy i trenerzy SPORTU byli szkoleni do prowadzenia zajęć sportowych (z zakresu sportu kwalifikowanego, a nie turystyki wodnej i poruszania się po szlakach wodnych). Po drugie, obecna ustawa oraz wstępny projekt rozporządzenia Ministra Sportu i Turystyki dotyczący uprawnień zawodowych w sporcie niejako cofa wcześniej nadane uprawnienia szkoleniowe instruktorów polskich związków sportowych - a to jest sprzeczne z podstawową zasadą, że prawo nie działa wstecz i raz uzyskane uprawnienia zachowują ważność (w tym przypadku mówimy o uprawnieniach dożywotnich). Po trzecie, przekazanie dotychczasowych uprawnień instruktorów polskich związków sportowych instruktorom sportu stworzy dość trudną sytuację, bo w miejsce kilku tysięcy dotychczasowych szkoleniowców wejdzie grupa kilkuset, w dodatku wyspecjalizowanych w zagadnieniach sportowych i niekiedy nie posiadających stopni żeglarskich, czy motorowodnych (pomijam wyjątki, posiadające zarówno uprawnienia sportowe, jak i związkowe).
Mimo, że PZŻ zaproponował rozwiązanie problemu (utworzenie stopni instruktora sportu w "dyscyplinie" turystyka wodna), ale to tez nie rozwiązuje problemu, bo zgodnie z ustawą instruktorzy sportu nadal mieliby prawo szkolenia żeglarzy, a z kolei szkoleniem samych instruktorów powinni zajmować się trenerzy... też wyspecjalizowani w sporcie kwalifikowanym. Ciekawe też może być, jak rozwiązany zostanie problem osób z podwójnymi uprawnieniami (dotychczasowymi) - czy mając patent Instruktora Żeglarstwa i dyplom Instruktora Sportu w dyscyplinie żeglarstwo też trzeba będzie przechodzić dodatkowe szkolenie w celu weryfikacji uprawnień?
Pewne jest jedno; akademie wychowania fizycznego i szkoły prowadzące kursy już zacierają ręce, spodziewając się znaczących wpływów do budżetu. ;)
Dla mnie jest to po prostu śmieszne. Jestem ciekaw, jak będzie wyglądała sprawa z młodszymi instruktorami. Zrobiłem takie uprawnienia rok temu i jeszcze nawet nie zdążyłem przepracować tyle, aby zwrócił mi się kurs i aż nóż mi się w kieszeni otwiera, jak czytam takie rzeczy. A co mają powiedzieć właściciele szkół żeglarstwa, które prowadziły do tej pory szkolenia na stopnie instruktorskie.
Heheh, Ja swoje zrobiłem kilka lat temu i od tamtej pory szkoliłem jako wolontariusz... właściwie nawet nie tak, bo dokładałem do wyżywienia i przejazdu - to co ja mam powiedzieć? (poza tym, że bywam naiwny )
Wiadomo, że jeśli nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Nasi ustawodawcy są lobbowani przez różne kręgi, sami mają też swoje potrzeby, a także pomysły, których uczciwszy uszy (oczy) czytelników forum nie nazwę po imieniu. Formalnie, czy nie róbmy swoje, szkoląc najlepiej jak potrafimy. To zaprocentuje choćby tym, że nie będziemy musieli bać się wypływać na jeziora (o morzu nie wspomnę).
Czytałem myślałem rozmawiałem z zainteresowanymi znajomymi i myślę że jeszcze nic nie jest przesądzone. To są tylko zarysy. Teraz środowiska żeglarskie i motorowodne bedą się wściekać, krzyczeć i lobbować. Wszystko zależy od aktów wykonawczych stworzonych przez naszych ulubionych urzędników, bo ta ustawa jest jak guma w gaciach i można ją nawet na uszy naciągnąć. :) Najwyżej dojdzie do najgorszgo i trzeba bedzie na AWF'ie siedzieć żeby kursy ministerialne robić, a już się mówi że Instruktorów żeglarstwa (nie młodszych) jest chyba kilkaset w Polsce. Biznes kursowy by upadł. Zatem bądźmy dobrej myśli. :)
W najgorszym wypadku czekają nas dodatkowe wydatki związane z kursami instruktorów sportu... Co gorsze zanim będziemy sami mogli szkolić naszych instruktorów musimy poczekać dwa lata, zanim pierwsi z nas będą mogli zdobyć uprawnienia trenerów. Swoją drogą trochę na wyrost... bo sport wyczynowy nie jest naszym celem.
Wysłano: 18.01.2011 23:28
pwd. Michał Sadowski Instruktor Szczepu 7 BDH "Zielona Siódemka" Pilot Chorągwi Kujawsko-Pomorskiej ZHP członek Kierownictwa Drużyn Wodnych i Żeglarskich ZHP
Oguras napisał: To są tylko zarysy. Teraz środowiska żeglarskie i motorowodne bedą się wściekać, krzyczeć i lobbować.
Krzyk i wściekłość często sygnalizują bezsilność...
Na razie projekt rozporządzenia, zaktualizowany 5 stycznia nie zawiera żadnych korekt wprowadzających postulaty PZŻ i PZMWiNW. Za to Ci bardziej przewidujący instruktorzy związków sportowych korzystają z możliwości i uczestniczą w kursach na instruktora sportu jednej lub obu dyscyplin na starych zasadach - czyli za kilkaset, a nie kilka tysięcy złotych i w wymiarze kilkudziesięciu, a nie 250 godzin (350 w przypadku trenerów drugiej klasy).
No to pytanie mam żeby sobie tyłek uratować. Kiedy to ma wejść w życie tak praktycznie, bo teoretycznie już weszło? Czy i ja mogę w takim kursie mogę wziąć udział? Zależy mi na tym bo ż.j. z długim stażem to nie jest moje marzenie.
Masz na myśli szkolenie instruktorów sportu? Jeżeli posiadasz minimum średnie wykształcenie to możesz wziąć udział... ale wg. starych programów. Nowych jeszcze nie ma. Piszesz, że posiadasz ż.j. ale czy mimo to prowadziłeś już jakąś działalność szkoleniową?
Wysłano: 19.01.2011 11:29
pwd. Michał Sadowski Instruktor Szczepu 7 BDH "Zielona Siódemka" Pilot Chorągwi Kujawsko-Pomorskiej ZHP członek Kierownictwa Drużyn Wodnych i Żeglarskich ZHP
Zależy co ująć jako działalność szkoleniową. W kursach na ż.j. nie szkoliłem bo nie mogę jeszcze. W ZHP szkolę non stop na pływaniach i lądzie, teorię i praktykę, pływam na motorówce za optymiściażami. Robię to samo co instruktorzy tylko nie na kursie, ale nie wiem czy można nazwać to działalnością szkoleniową. Prowadziłem obóz żeglarski w bazie harcerskiej, ale rekreacyjny.
Projekt rozporządzenia Ministra Sportu i Turystyki w sprawie szczegółowych warunków uzyskiwania kwalifikacji zawodowych w sporcie w wersji z 19.01.2011 roku jest dostępny w BIP Ministerstwa Sportu i Turystyki. W uzasadnieniu jest informacja o wcześniejszej publikacji w BIP, przesłaniu przez zainteresowane podmioty uwag i ich późniejszej analizie oraz uwzględnieniu części z nich. Postulatów PZŻ i PZMWiNW w treści rozporządzenia nie znalazłem - być może zostały zaklasyfikowane jako uwagi do Ustawy o Sporcie, a nie do samego rozporządzenia.
Znaczy, sytuacja robi się ciekawa, bo z kolei Projekt rozporządzenia Ministra Sportu i Turystyki w sprawie prowadzenia statków przeznaczonych do uprawiania żeglarstwa - do ustawy o kulturze fizycznej nadal jest w zakładce Projekty aktów prawnych, nad którymi przerwano prace legislacyjne, zaś nowego nie widzę... czyli nie wiemy, czy szkolenie na stopnie będą prowadzić instruktorzy sportu... a może w ogóle zostaną zniesione obligatoryjne kursy i egzaminy na patenty żeglarskie - może minister wprowadzi certyfikaty kwalifikacji, albo jakąś inną niż dotychczas formę uzyskiwania papieru? W sumie ustawa o sporcie nie narzuca systemu szkolenia, więc wszystko jest możliwe.
Jak dla mnie to zbyt ciekawie nie wygląda. Jeśli bedziemy mieć w kraju bezpatencie to nic dobrego to nie wróży. W sumie to ciekawe dla mnie jest, ile jeszcze wypadków bedzie potrzebnych aby wreszcie ktoś podszedł do tej sprawy poważnie.
Kto tak naprawdę ma interes w tym aby likwidować obowiązkowe szkolenia na patenty? Patrząc z perspektywy nawigatora, który pływa na dużych statkach towarowych to jest to bardzo zły kierunek. Szczególnie jeśli chodzi o żeglarstwo morskie. Statków pływa coraz więcej, jachtów również, coraz łatwiej o wypadek. Wielokrotnie obserwowałem żeglarzy którzy na torze wodnym próbowali wymusić pierwszeństwo a dodam, że często tak małych jednostek nie sposób jest dostrzec. Głupota takich kapitanów nie ma granic.
Wysłano: 25.01.2011 22:11
pwd. Michał Sadowski Instruktor Szczepu 7 BDH "Zielona Siódemka" Pilot Chorągwi Kujawsko-Pomorskiej ZHP członek Kierownictwa Drużyn Wodnych i Żeglarskich ZHP
Na wprowadzenie nowego rozporządzenia dotyczącego prowadzenia jednostek rekreacyjnych ministerstwo ma 2 lata od daty wprowadzenia Ustawy o Sporcie. Do tego czasu obowiązują poprzednie przepisy. Poza tym system zmuszający do posiadania "prawa jazdy" w celu poprowadzenia jachtu nie gwarantuje braku wypadków - zauważcie, że jak dotąd jesteśmy jednym z niewielu krajów wymuszającym posiadanie patentu, a wypadki się zdarzają. Jeśli ktoś do tej pory doprowadził do kolizji, to był patentowanym skipperem!
Przez wiele lat polskie przepisy w teorii uniemożliwiały żeglowanie po naszych wodach, albo na naszych jachtach z zagranicznym certyfikatem kompetencji. Były też problemy z zatwierdzeniem opinii z rejsów prowadzonych przez osoby z zagranicznym papierem. Zmiany ostatnich kilku lat to poprawiają - papiery międzynarodowe już są uznawane, a teraz będziemy mieć możliwość wyboru systemu szkolenia (spośród tych, które zostaną zatwierdzone w ministerstwie).
Czy nadal będziemy mieć system zakazowy - zabraniający kierowania jachtem bez papieru? Nie wiem - jeśli nawet obowiązek posiadania kwitu byłby zniesiony, to i tak pojawią się inne regulacje. W obszarze amatorskim zmieni się wtedy podejście ubezpieczycieli... a więc rozwinie się oferta szkoleń i poświadczeń posiadania wiedzy, w komercyjnym dojdą regulacje wymagające określonych uprawnień - czyli rynek się spolaryzuje, uzyskamy wyraźny podział na amatorów z własnymi łódkami i zawodowców żyjących z żeglarstwa.
Nie obawiam się zwłoki we wprowadzaniu nowych przepisów - bardziej tempa zatwierdzania i momentu ich wprowadzenia. Bo chciałbym mieć szansę przesłać swoje propozycje i uwagi, gdyby jakieś zapisy były wątpliwe, a jak dotąd nie ma informacji, kiedy ministerstwo rozpocznie prace nad tą grupą regulacji.
a co do samych skipperów... też znam powiedzenie "pływa jak żeglarz". Ale to nie kwestia papieru, tylko ludzi - są niedzielni kierowcy i tacy żeglarze.
Piotrze, może własnie dlatego, że wiele krajów nie wymaga posiadania patentów a co za tym idzie odbycia szkolenia i zdobycia doświadczenia jest przyczyną wspomnianego przeze mnie w poprzednim poście wymuszania pierwszeństwa? łamania przepisów COLREG? Może idąc tym tropem należałoby znieść obowiązek posiadania dyplomów przez załogi statków handlowych? Nie można całej odpowiedzialności za bezpieczeństwo na morzu przerzucać na tych własnie zawodowych marynarzy. Nie wymagając odpowiedniego przygotowania od skipperów amatorów tak właśnie się dzieje. Jak ukarać kapitana amatora za spowodowanie kolizji, jeśli on wykaże że nie zna przepisów MPDM? a nikt od niego nie wymagał aby je poznał. Żeby móc samodzielnie prowadzić wachtę morską na statku musiałem skończyć studia, kapitan armator nie musi kończyć nawet kursu nawigacji...
Wysłano: 25.01.2011 22:42
pwd. Michał Sadowski Instruktor Szczepu 7 BDH "Zielona Siódemka" Pilot Chorągwi Kujawsko-Pomorskiej ZHP członek Kierownictwa Drużyn Wodnych i Żeglarskich ZHP
Popełniasz bardzo typowy błąd myślenia, charakterystyczny dla zawodowców i szkoleniowców. Ot, jesteś przekonany do konieczności szkolenia (ja też), więc upatrujesz w nim gwarancji bezpieczeństwa na morzu (ja nie).
Tymczasem, jak pisałem, kwit nie gwarantuje wiedzy, a jego brak nie oznacza braku kompetencji.
Na wodzie przepisy krajowe i międzynarodowe obowiązują wszystkich, tak samo. Nie ma wymówek - nawet jak masz patent, w przypadku spowodowania kolizji odpowiadasz, czeka Cię dochodzenie. Tam, gdzie nie ma obowiązkowych kwitów rynek regulują ubezpieczyciele: stać Cię na bardzo wysoką stawkę, stać Cię na drogi jacht... to pływasz. Chcesz się szkolić - robisz to w wybrany przez siebie sposób (u dziadka kapitana, albo na kursie). Chcesz ograniczyć koszty ubezpieczenia, chcesz mieć dostęp do wszystkich jachtów u wszystkich armatorów - to idziesz na kurs zakończony egzaminem i certyfikatem.
Jestem kapitanem jachtowym, także instruktorem, ale wiem, że to nic nie znaczy. Nie pływam cały czas, więc zapominam wiedzę - żeby być pewnym siebie, przed każdym sezonem odczuwam potrzebę przejrzenia notatek i przepisów. Gdybym żeglował zawodowo większość dni w roku, byłoby łatwiej, ale... z drugiej strony mógłbym popaść w rutynę - to też nie jest fajne.
Nie ma znaczenia, czy system szkolenia będzie obligatoryjny, czy dobrowolny - ważne, by żeglarz mógł wybrać dobrą szkołę, by wynosił z niej przydatne umiejętności, a na końcu, by ewentualny kwit miał renomę na świecie.
Zgadzam się, że sam kwit nie daje żadnych gwarancji... ale brak formalnego wymogu odbycia szkolenia może spowodować wysyp pseudo kapitanów których stać na kupno łódki ale szkoda im czasu na odbycie szkolenia. Jak wspomniałem, obserwuję nieznających przepisów żeglarzy na całym Świecie, głównie w pobliżu portów jachtowych. Być może są to tzw. niedzielni "kierowcy", ale takich jest najwięcej. Mamy przynajmniej dwie kategorie żeglarzy, pasjonatów oraz bogatych przedsiębiorców którzy myślą, że wszystko im wolno. Ta druga grupa najbardziej skorzysta na zniesieniu obowiązku szkolenia i zdawania egzaminów. Zwyczajnie nie mają na to czasu a pewnie i ochoty. Zakładam że żeglarze pasjonaci, odbywający dalekie morskie podróże są zainteresowani poszerzaniem własnej wiedzy.
Wysłano: 25.01.2011 23:15
pwd. Michał Sadowski Instruktor Szczepu 7 BDH "Zielona Siódemka" Pilot Chorągwi Kujawsko-Pomorskiej ZHP członek Kierownictwa Drużyn Wodnych i Żeglarskich ZHP