Kiedy we wtorek około 1430 obie łódzkie załogi dotarły na stację Gdańsk Główny, w Górkach Zachodnich Wiktor zaczynał przejmowanie swojego jachtu. DUNAJEC wpłynął do portu dzień wcześniej i teraz wysprzątany czekał na nową wyprawę. W Gdańsku też trwały intensywne prace - gdy łódzcy harcerze doszli do mariny, na pokładzie JOSEPHA CONRADA właśnie trwały prace usuwające skutki sztormu, jaki spotkał go kilka dni wcześniej. Na dole wspawywano nowe mocowanie pompy zęzowej, na pokładzie klarowano żagle oraz zakładano izolację na złączki jednego ze świateł sektorowych. Widok był budujący - jeszcze dwa dni temu nie było pewne, czy jacht zdoła dotrzeć do portu na czas - teraz widać było już wyraźnie, że wyprawa ruszy prawie dokładnie tak, jak zaplanowano.
Czas oczekiwania na wejście na pokład "stuczterdziestki" wykorzystano na rozdzielenie i uzupełnienie zapasów żywności, w części przywiezionych samochodem z Łodzi. Po dostarczeniu ostatnich zakupów do mariny poszczególne wachty udały sie na zwiedzanie pobliskiego skansenu Steffen.
Mniej więcej w tym samym czasie Wiktor z Wojtkiem przejęli DUNAJCA i we dwóch wyszli nim w morze, przestawiając go w okolice Gdańskiego Żurawia.
Kapitanowie i oficerowie przeprowadzili szybką naradę. Ustalono, że Wiktor wyjdzie w morze najszybciej jak się da - jego jacht był już gotów do drogi. Wyjście JOSEPHA przełożono na wczesne godziny poranne - samo ształowanie jachtu zakończyło się grubo po północy.
I tak się stało - kilka minut przed trzecią w nocy załoga kredensa zakończyła szkolenie z zakresu bezpieczeństwa oraz stawiania i zrzucania żagli i niezwłocznie oddała cumy - w tym samym czasie załoga drugiego jachtu położyła się na krótki, ale potrzebny odpoczynek. Jeśli wszystko sie powiedzie, wyjdziemy na wodę z samego rana.