Tagi
|
ZAWISZA stracił kilka zębówAwaria statku w La Coruna
Według bezpośrednich świadków zdarzenia - uczestników rejsu - na szczególną pochwałę zasługuje opanowanie i profesjonalizm kapitanów obu statków. Na prośbę kpt. Andrzeja Kaukaza Kałamaji dowodzącego ZAWIASEM, kpt. Janusz Zbierajewski (prowadzący BORCHARDTA) wykonał świetny manewr, jak zawsze za pierwszym razem celnie podając hol. Z kolei załoga naszej harcerskiej jednostki wykazała się dobrym wyszkoleniem i odpornością na stres, hol ten podejmując. Hol został podany, gdy ZAWISZA znajdował się o ok. 1 kabel od skał, jakimi usiane jest wejście do La Coruna. Kapitan Andrzej Kałamaja przyznał, że gdyby akcja potrwała nieco dłużej, był gotowy "uciekać" na żaglach w morze. Należy też pamiętać, że uroczystościom żeglarskim tej rangi, co Tall Ship Races towarzyszy wiele małych jednostek skutecznie utrudniających manewrowanie po akwenie.
W drodze do portu doszło do jeszcze jednego incydentu - już podczas holowania, nieopodal główek portu La Coruna do obu statków podszedł holownik, którego kapitan bardzo kategorycznie domagał się przekazania mu liny i dalszego dowodzenia akcją. Tym większe podziękowania należą się tu kpt. Zbierajewskiemu, który zdecydowanie, ze stoickim spokojem kontynuował akcję. Należy zwrócić uwagę, że pogoda sprzyjała żeglarzom, odległość do portu była niewielka, zaś przyjęcie holownika choćby na kilka metrów przed portem oznaczało zgodę na "akcję ratowania mienia na morzu", która wedle obowiązujących przepisów jest odpłatna, a cena (negocjowana) może osiągnąc do kilkudziesięciu procent wartości "ratowanej" jednostki. Z chwilą, gdy ZAWISZA CZARNY minął główki portu, zapał hiszpańskiego kapitana osłabł - pewnie dlatego, że teraz ewentualna pomoc kwalifikowała się jedynie do miana wsparcia w manewrach portowych, niezbyt popłatnego.
Kapitan Janusz Zbierajewski tak zrelacjonował przebieg wydarzeń:
![]() I kiedy już już witałem sie z gąską ....znaczy z keją, Kaukaz (kapitan Zawiasa) zaczął siem drzeć na UKF-ce, że mu U-boot odmówił współpracy i go znosi na skały. Znaczy - wiatr go znosi, a nie U-boot.
Zmieniłem technikę manewrowania, ster w lewo zamiast w prawo, silnik wstecz zamiast naprzód i zamiast do kei to za falochron. Podeszli my do dryfującego bezwładnie Zawiasa, podali my linkę wyjętą ze speedlajna, wydali za nią wszystkie powiązane cumy, wzięli my Zawiasa na hol i wciągnęli do portu. Aha, natychmiast zjawiły się jakieś hieny,eee znaczy siem ratowniki i robiły wszystko, żeby im oddać hol, bo one som profesjonały, a ja - jak wiadomo - jakiś tam panie amator.
Może i amator, ale cwany. Dogadałem się z Corunia Traffic, że przejmuję dowodzenie akcją, ale, rzecz jasna, pod ich świetlanym nadzorem. Oni zaakceptowali to, ale zażądali, żeby rozmowy prowadzić tylko na ich kanale roboczym. Obiecałem im, że co pewien czas będę im streszczał nasze polskie gadanie w języku langłydż.
Im bliżej portu, tym bardziej hieny stawały się nerwowe, ale kiedy podpływały do Zawiasa, żeby przerzucić hol na nich, Kaukaz z kamienną miną oświadczał, że on tam tylko sprząta, a jego dyrekcja powozi tą karecą z przodu, a kiedy podpływali do mnie - ja ich pozdrawiałem staropolskim fakju.
Ocena: 4.00 (1 głos) | Oceń ten tekst |
Komentarze są własnością ich autorów. Twórcy serwisu nie ponoszą odpowiedzialności za ich treść.
|