po tych wszystkich zawirowaniach z CWM, wszędobylską niemocą i brakiem checi pomocy tym jak to nazwałaś "z mniej zasobnym porfelem" wzale sie nie dziwię że instruktorzy odchodzą. We Wrocławiu działa Fundacja Hobbit i oni potrafią wynagrodzić starszym żeglarzom (wcale nie koniecznie instruktorom!!!) godziny spędzone na uczeniu dzieciaków żeglowania itp. Mają swój morski jacht (o ile nie jeden) i puszczają ich w rejsy za połowę stawki... Niech mi nikt nie mówi tylko że to prywatna, cywilna fundacja i ma możliwości bo my jesteśmy potężnym molochem dla nich i powinniśmy mieć możliwości...
Tymbardziej, jeśli jesteśmy więksi, to automatycznie jest nas więcej, przynajmniej teoretycznie więcej nas powinno być widać, a zatem powinna iść za tym większa kasa... Problem jest jeden - niekoniecznie niektórzy (nie chcę dokładnie wskazywać adresatów wypowiedzi, bo jest to pewna grupa) myślą w kategoriach zorganizować coś "po kosztach" dla harcerzy albo pomóc w jakiś sposób przy organizacji rejsu...Tak oto jesteśmy kolosem na glinianych nogach... Smutne to.
Żeby nie było niedopowiedzeń o adresatów. Ja to znam pod nazwą harcerskiego/instruktorskiego betonu, który oszczędzając na wszystkim i w każdej sytuacji niekoniecznie nam pomaga. Mój rozsądek podpowiada mi że tam gdzie się szkoli, trzeba wydać pieniądze.
Oguras napisał: Ja to znam pod nazwą harcerskiego/instruktorskiego betonu, który oszczędzając na wszystkim i w każdej sytuacji niekoniecznie nam pomaga.
Teraz, to pojechałeś! Beton w olimpijce, to określenie nadane mi przez pewnego druha z okolic GK - jest zastrzeżone dla mnie (mam świadków). A organizując rejsy nie tylko staram się robić to oszczędnie, ale bywało, że dokładałem do tego, że szkolę (nawet nie podpisywano ze mną umowy o wolontariat - swoje koszty ponosiłem sam).
To zadam grzeczne pytanie: Masz coś do mnie... KORNISZON?!
No nie do końca mi o to chodziło :D że oszczędnie rejsy organizujesz. Jest wiele bardzo przyziemnych spraw np na śródlądziu na które trzeba wydać kase i liczyć się z faktem "jeżeli chcemy się rozwijać, musimy inwestować". Niestety coraz częściej obserwuję oszczędności tam gdzie nie są wskazane. Widzę takie zachowanie nie tylko u wodniaków ale u zielonych także. "Nie wydawajmy na to kasy bo nie warto", "a czy to się opłaci?", "czy możemy im zaufać, że im dofinansujemy...?" to są częste problemy w głębi Polski (strasznie brzmi...)
Oguras, to się Piotr obruszyl ;) Aleś narobił! Nieładnie, nieładnie :P
Teraz bardziej do rzeczy... Widzisz, sprawa wygląda tak nie tylko ze starymi instruktorami, ale z każdymi. Mnóstwo ludzi szuka oszczędności... Bo to właśnie sprawa tego "ograniczonego portfela" :). Szkoda tylko, że często oszczędza się na bezpieczeństwie... uczestników, a zapomina się o wysokim OC dla siebie :P (choć wtedy wychodziłoby na jedno,więc też trzeba oszczędzić.Marność nad marnościami i wszystko marność...
A witaj PanWacu! Nie tylko narzekam, ale też patrzę sobie na ów Związek, nawet nie tylko przez pryzmat wody, ale nieco szerzej i coraz smutniej mi się robi. Mam wrażenie, że naszw eładze i harcerskie doły są w głębokim rozdarciu. Parcie co poniektórych do władzy jest jedynie zaspokojeniem swoich chorych ambicji, a władza, to służba! Służba tym, którzy ta władzę powierzają, to odpowiedzialność za podejmowane decyzje, to jawność działań, które winny być jak najszerzej konsultowane, zwałszcza gdy dotyczą najżywotniejszych dziedzin naszego organizacyjnego życia. Jasne, że można się izolować. Może to nie do końca po harcersku, ale za to nikt nam z zewnątrz nic nie napsuje. Jedynymi destruktorami możemy być sami. Co do 11 grudnia, to jak pisałem, nie mogłem być, bo siedziałem w Warszawie na posiedzeniu KTŻ. A Twój stalowy termosik zajmuje honorowe miejsce w moim domowym kambuzie i spokojnie czeka na nasze spotkanie.